www.merlinrpg.fora.pl

Artur Pendragon

- Znalazła się mądralińska! Jak jesteś taka wspaniała i cudowna, to prosze - zamiń się ze mną! Staraj siębyć tym, kim od ciebie oczekują! - popatrzył na nią ze złością. - Ja nie mogę byćtaki beztroski jak ten facet! Chcę broni innych, a nie bawić ich słowem, które nie pokona wroga - powiedział równie hardo, jednak jego wzrok nieco złagodniał.

Lady Morgana

- Poddani nie oczekują, że ich przyszły król jest maszyną do zabijania. Szukanie rozwiązań a nie konfliktów wyznacza nasze człowieczeństwo. Lord Briscoe może nie jest wielkim wojownikiem, ale przynajmniej rozumie znaczenie tych słów.

Artur Pendragon

- Uwązasz mnie za głupka, tak? Powiedz to na głos! - wysyczał. - Uwazasz mnie za kogoś, kto nie powinien tutaj być, prawda? Chciałabyświdzieś kogoś innego. Jestem jaki jestem, wiedz, ze chcę dla wszystkich jak najlepiej, muszę robić to, czego czasem nie chcę, słuchać ludzi, z którymi się nie zgadzam - jestem tylko pionkiem w grze, ale kiedyś z tego wyjdę i wcale nie jest mi z tym łatwo.

Lady Morgana

- Wkładasz mi w usta słowa, których nigdy nie wypowiedziałam. Nigdy nie uważałam Cię, że głupka. Aż do teraz ! - rzuciłam wściekle - Artur Pendragon, przyszły następca tronu, jakże mi Cię szkoda ! - zmiażdżyłam go wzrokiem i wbiegłam do zamku

/Komnata Morgany/

Artur Pendragon

- Tak, idź sobie! Biegnij za tym podrywaczem! - rzucił za nią ze złością. - Nic nie mów - powiedział do Merlina. - Nie chcę i z tobą się kłócić.

Merlin

- Ale ona ma trochę racji - Artur zmiażdżył go wzrokiem - dobrze, przepraszam, nic nie mówiłem - westchnął - Powinieneś wrócić do komnaty i przygotować się do wieczerzy. Niemałe atrakcje nas tam czekają.

Artur Pendragon

- Nawet mi nie przypominaj - mruknął cicho. - Wolałbym chyba zostać sam - rzucił chicho, nie patrząc na niego. - Chodź, musisz mi jeszcze wyczyścić buty - dodał. - na coś się przydasz w końcu.

/Komnata Artura

Merlin

- Tak Panie - rzuciłem ironicznie i powlokłem się za nim w stronę komnaty.

/Komnata Artura/

Haley

Po chwili i ona zniknęła kierując sie za Morganą

/komnata Morgany

Letard

// Plac Handlowy

Letard rozejrzał się dookoła nieco niepewnie, po dziedzińcu przechadzało się kilka szlacheckich par. Nie zwracał na nie zbytniej uwagi, przechodzących obok potraktował jedynie przelotnym spojrzeniem i przeszedł kilka kroków stając pod murem. Naciągnął skórzany kaftan na szyję i skulił się nieco.

Rhiannon

Idąca do zamku dziewczyna zwróciła uwagę, na jakby przyczajonego człowieka. Zatrzymała się i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Jego wzrok wpatrzony był w wejście do zamku.
- W czymś pomóc? - zapytała, podchodząc do niego w końcu.

Letard

Letard wzdrygnął się nieco, gdy tuż obok niego stanęła nieznajoma dziewczyna.
-Ależ nie trzeba- powiedział po chwili namysłu.-

Rhiannon

- Nie chcę się wtrącać, ale wygląda pan, jakby chciał się pan dostać do zamku. Pana wzrok ciągle błądzi po schodach, basztach, okiennicach... - zauważyła.
- Na pewno wszystko jest w porządku?

Letard

-Tak, w jak najlepszym- stwierdził i wyprostował się.
-A Pani nie powinna być teraz w środku?- zapytał po chwili.- Zapewne jest pani jednym z gości- dodał.

Rhiannon

- Nie będę się sprzeczać - uśmiechnęła się. - Tak, właśnie tam zmierzam - przyznała, bezustannie go obserwując. - Podróżnik? - tak właśnie wyglądał.